Słowa działają na mnie niezwykle mocno, w jedną albo w drugą stronę.
Wczoraj zacięłam się, patrząc mu w oczy. Jakie wybrać słowo?
"Przelecieć" mi nie robi. Może to kwestia zbitki spółgłosek, skojarzeń z Małyszem, w sumie miałkości tego wyrażenia.
"Kochać się" mi robi, ale kochanie jest słodkie, spokojne, może być namiętne, ale jednak jest delikatne.
"Pieprzyć" - mmmm, nie wiem co jest w tych zbitkach spółgłosek, niby w "przelecieć" też jest "prz", ale słowo "pieprzyć" drapie mnie po plecach i robi ze mnie mruczącą kotkę, to jest takie wyrażenie, które mam ochotę powiedzieć patrząc Ci głęboko w oczy - "pieprz mnie". Wiem, że wtedy będzie mocno, intensywnie, ale nadal to nie jest "Pierdolenie"
"Pierdolenie" jest już bardziej wulgarne, jakoś mi nie robi (może przez pierdolenie o Szopenie, frazy, które pojawiają się w skojarzeniach mogą wszystko zepsuć, n'est-ce pas?)
"Przerżnij" - Hooo, no synestezja już nie drapie po plecach, ale chłoszcze boleśnie. Rż. To jest zbitek zaciskający zęby. Budzi we mnie skojarzenie z totalnym zeszmaceniem, z całkowitym uprzedmiotowieniem. Czasem potrzebnym...
...ale zazwyczaj jednak lubię pieprzenie.
Fuck me.
A wam jakie słowa "robią?"
No comments:
Post a Comment