I tak BDSM jest intensywne. Gdy dominuję - spełnia moją potrzebę władzy, podnieca zadawaniem bólu i kontrolą, ale też odbiciem pożądania w jego oczach. Gdy jestem dominowana - zatracam się, zatracam kontrolę, fala odczuć jest zbyt wielka, by dało się myśleć. Skupiam się na odczuwaniu. Ból potęguje przyjemność, orgazmy są intensywne i obezwładniające.
Zwykły seks? No cóż, zdarzało mi się uprawiać seks bez zobowiązań. Był... beztroski. To było danie komuś prezentu z siebie, otrzymanie przyjemności. Przypadkowi partnerzy nie doprowadzą mnie jednak do orgazmu - cóż, moje ciało jest... wymagające.
Seks z osobą, z którą łączy mnie głębokie uczucie to spełnienie głębokiej potrzeby bliskości, jest takie tao splecionych ciał, które sprawia, że tracę świadomość granicy między mną a tą drugą osobą.
A masturbacja? Nie lubię tego słowa. Byłam kiedyś na stronie "vademecum kochanki solo", nie wiem, nawet autoerotyka brzmi lepiej. Ale za to samogwałt jest bez sensu ;) Bo nie wyobrażam sobie jak można by siebie samego zgwałcić, no chyba, że byłby z tym połączony jakiś poważny defekt mózgu.
Ale wracając do masturbacji - trochę jest jak spełnienie podstawowej potrzeby, ale w większości przypadków, dla mnie - jest jak przystawki, sprawia, że robię się jeszcze bardziej głodna. No ale daje mi przetrwać od punktu a do punktu b. Czasem.
No comments:
Post a Comment