Moja galaktyka się rozrasta.
Jest Sol, jest Merkury, inspirująca Wenus, cielesna Ziemia.
Wejście Merkurego w moją galaktykę zapewne naruszyło subtelną, dynamiczną równowagę układu. Serce musiało to przeżyć, dostosowując się do nowych doznań.
Z jednej strony delektuję się lawiną odczuć, jakie zapewnia początek czegoś z drugą osobą, kiedy jeszcze wzrok, ledwie dotknięcie jest tak nieznane, że wzbudza mnogość uczuć. Tak, jak by ciało jeszcze nie wiedziało, jak odpowiedzieć i odpowiadało wszystkim na raz.
Są chwile, kiedy wolałabym, by już zapanował nabuzowany trochę spokój, ale czuję, że głód tylko rośnie w miarę jedzenia.
Rozsyłam światu promienny uśmiech, sycąc się nadmiarem uczuć, tych istniejących i tych potencjalnych.
Tymczasem mózg mój biedny, tak otwarty i światły, stara się poradzić sobie z tym, że wszystkie wzorce, jakie od młodości wtłaczają się w jego strukturę mają związki jako 1+1.
Delektuję się konfuzją mojego mózgu.
W głowie zupełnie nowe fantazje, takie, jakich nigdy nie przypuszczała, że się pojawią. Mózg nie potrafi sobie poradzić, bo przecież, białe domki, dzieci i golden retriever gdzieś są na dnie.
No comments:
Post a Comment